Moje zdjęcie
W podróży rowerem i myślami za własnymi marzeniami...

wtorek, 2 czerwca 2015

 To był bardzo ciepły dzień. 26°C to prawdziwie letnia temperatura... i prawidłowo, w końcu to już czerwiec. Mimo silnego (po raz kolejny) wiatru, temperatura odczuwalna była bardzo wysoka. Co prawda dzisiejszą wycieczkę rozpocząłem dopiero późnym popołudniem, lecz mimo to miałem okazję dość intensywnie poczuć moc czerwcowego słońca.

Melodia na dziś:
Edward Sharpe and the Magnetic Zeros - Man on fire
https://www.youtube.com/watch?v=r3mS0M88ZQE

-
 Dystans w granicach 30-40 km, po raz kolejny nie mierzyłem dokładnie. Tym razem w głównej mierze były to tereny leśne i polne ścieżki. Jakoś tak ciągnęło wilka... ;)
Bardzo lubię w lasach pewien specyficzny typ ścieżek... chodzi mi o takie miejsca gdzie jednocześnie mamy połączenie zieleni krzewów, traw i ściółki oraz różnych odcieni (a przede wszystkim jasnego) brązu prezentowanych przez pnie wysokich iglastych drzew oraz piasek i wysuszone igły na ścieżkach. Gdy w tle widzę do tego błękitne niebo to moje myśli zaczynają wracać do wspomnień o rodzinnych wakacjach nad morzem. Zawsze, gdy wybieraliśmy się na plażę mijaliśmy tego typu krajobrazy... w zasadzie do pełni tamtego obrazu brakuje mi już tylko charakterystycznego zapachu morza i cichego dźwięku szumu fal w oddali. No ale od czego mamy wyobraźnię :)

Wspomnienia z nad morza

Mijając jedną z wiosek natrafiłem na ciekawe miejsce. Na jednej z działek nie znajdowało się nic poza starą studnią. Roślinność na posesji żyła sobie spokojnie własnym życiem. Nieco przerośnięta niewielka łąka otoczona krzewami i drzewami gościła tylko wspomnianą wcześniej studnię. Mimo, iż za podstawę studni służył (zdaje się) zwykły betonowy krąg, to jednak reszta mechanizmu dość mocno nawiązywała do dawnych czasów. Mamy oto bowiem blaszane wiadro na cienkim łańcuchu owiniętym wokół drewnianego walca, na którego jednym z końców znajdowała się metalowa korbka z uchwytem. I pomyśleć, że niegdyś żadne domostwo nie mogło się obyć bez takiego obiektu przy domu lub w niedalekim sąsiedztwie. No cóż, czas płynie...

Samotna studnia

Leniwie zachodzące słońce, przywołujące mnie do drogi powrotnej zastało mnie na polnych ścieżkach. Momentami czułem się jakbym podążał swego rodzaju labiryntem, w którym korytarze tworzyły łany zbóż pnące się ku górze i niczym ściany okalające z obu stron ścieżkę. Kierując się w stronę słońca, udało mi się opuścić labirynt i spokojnie wrócić do domu... a więc sukces! :)

Czas wracać



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz